wtorek, 22 kwietnia 2008

Podatki

Dziś postanowiłem zacząć dywagacje na temat naszego systemu podatkowego.

Jak wiadomo podatki każdy płaci - być może nie jest to podatek bezpośredni, czyli to co będziemy wypełniać lub już to zrobiliśmy, ale na pewno jest to podatek pośredni, za który płacimy każdego dnia - choćby kupując Fantę, krokieta i kopytka ;)

Czym więc jest podatek ?

Zgodnie z definicją podatek to publicznoprawne, nieodpłatna, bezzwrotne oraz przymusowe świadczynie pieniężne na rzecz Skarbu Państwa. Myślę, że definicja jest wystarczająco jasna. O czym jednak większość nie wie - to jak rozkładają się dane podatki na poszczególne ich "grupy":

Podatek bezpośredni - 26% dochodu budżetowego

czyli podgrupa, która najczęściej jest utożsamiana ze słowem "podatek". Z czego jednak mniej podatników zdaje sobie sprawę to to, że ten podatek to TYLKO 26% dochodu budżetowego (ponad 15% - PIT i prawie 11%- CIT). Najwięcej krzyku a procent stosunkowo mały(ćwiartkę). W Polsce obowiązuje tzw. podatek progresywny (o czym zapewne wszyscy wiedzą). Nie będę tutaj przytaczał składek i sposobu płacenia, bo z pewnością większa większość się orientuje :) Na czym jednak chciałbym się skupić to :

Podatek pośredni - ponad 66% dochodu budżetowego

czyli bardziej "ukryty" podatek, w którego skład wchodzi podatek od towarów i usług, akcyza oraz podatek od gier. Szczególnie te dwie pierwsze pozycje wypracowują aż tak duży udział w dochodzie naszego wciąż deficytowego budżetu. Zwróćmy uwagę jak duża jest różnica między dochodem z podatku bezpośredniego, a pośredniego.

Duży wpływ ma akcyza. Nie zdajemy sobie zapewne sprawy, że palacze papierosów dostarczają do budżetu 45 mld zł... nie uwzględniając jak bardzo przy tym "nakręcają" PKB i nie uwzględniając podatku bezpośredniego. Nawet "głupia" guma do żucia jest objęta akcyzą i to jaką (ponad 100%). Nie mówimy tu nawet o tym jak ogromnym "zastrzykiem" dla budżetu są podatki związane z benzyną. Energia elektryczna. A samochody... No i nie zapominajmy o alkoholach (notabene polecam zwracać uwagę na "banderolki" - te niebieskie oznaczają, że np. wino było rozlewane za granicą i tak zabutelkowane trafiło do Polski, zaś zielone - oznacza import np. koncentratu, a rozcięczenie i rozlanie nastąpiło już u "nas", przy czym oba na obu jest napisany kraj pochodzenia)

Skąd takie różnice - głownie dlatego, że podniesienie np. akcyzy nie wywoła fali protestów - nikt nie będzie skandował podwyższenia akcyzy dla gumy do żucia, jednak podwyższenie stawki podatku dochodowego z 19 na 21 % odbiłoby się szerokim echem.

Dlatego rodzi się moje pytanie... dlaczego w Polsce nie można wprowadzić podatku liniowego pomimo mniejszego wpływu na budżet państwa?

Jasne, że można, ale jeszcze nikt się nie "odważył". Szerzej rozpatrzony temat podatku liniowego opisany został w najnowszym Forbes'ie (05/2008). Przywołuje światowy autorytet właśnie w tej dziedzinie- Daniela Mitchell, który gościł w Polsce pierwszego kwietnia. Przekonywał, że podatek liniowy można w Polsce wprowadzić, mówił "Bogaci potrafią zadbać o swoje pieniądze, stosując wiele uników. Podatek liniowy służy przede wszystkim biednym, którzy nie mają takich możliwości". Profesor Balcerowicz w jednym z wywiadów również uznał wyższość tej formy opodatkowania, tylko co nam po tym jak teraz może tyle co nic.

Można pójść jeszcze dalej i zwiększyć przychody z podatku pośredniego, a całkowicie zrezygnować z bezpośredniego. Jednak autor stara się nam udowodnić dość odważna, acz możliwą tezę (IMO), że całkowite zniesienie podatku nie sprzyja wynajdywaniu "haków" i trzymaniu "na smyczy" co potężniejszych ludzi, którzy uciekają z płaceniem do innych krajów, przez co taka forma jest "wygodniejsza" dla ludzi wprowadzających dane ustawy. Jak przykład podaje się bankiera Petera V. Po więcej informacji zapraszam do lektury Forbes'a.
Dodatkowo zapraszam do dyskusji :)

1 komentarz:

kredyt-od-zaraz.pl pisze...

Bardzo ciekawy i pomocny wpis, troszkę tylko za długi.